niedziela, 12 grudnia 2010

Sen wcale nie pierwszy

Stoję między koleżankami z pracy w kolejce do nieznanej mi lekarki. Jedna odrzuca tym swoim gestem włosy do tyłu, druga robi ten swój dziubek z ust, cmokając z niezadowoleniem na ilość pacjentów. Czekamy jeszcze za drzwiami, wiodącej do starej kamienicy, znajdującej się obok miejscowego kina. Co jakiś czas posuwamy się nagłym skokiem do przodu, mijając stare, drewniane, pomalowane na bordowo drzwi, wchodząc na kamienne schody z poniemieckimi kafelkami, przesuwając się w stronę mieszkania lekarki. Jedno co mnie dziwi, to moja obecność wśród pacjentów. Co ja tu robię? - przemyka mi przez głowę. W końcu dochodzę do przedpokoju. Stare mury, wysokie sufity, zapach zadbanego mieszkania w kamienicy, pomarańczowe tapety, gustownie upięte firanki... jak u zmarłej kilka lat temu babci. Czuję się coraz bardziej niepewnie, będąc przy tym świadkiem rozmowy rodziny lekarki, jedzącej posiłek w podłużnej kuchni. Kiedy przychodzi na mnie pora, otwieram białe drzwi prowadzące do gabinetu, przestępuję drewniany próg i dowiaduję się, że lekarka wyjechała jakiś czas temu, więc nic z wizyty nie wyjdzie. Rozglądam się po pokoju, poza bielą ścian, biurkiem, krzesłem i stalowymi fotelami z szarymi, skórzanymi siedzeniami nic nie wskazuje na to, że jest to lekarski gabinet. Nie ma laryngologicznych przyrządów, ginekologicznego fotela, tablicy do sprawdzania wzroku, czy choćby leżanki pokrytej jednorazowym ręcznikiem. Nie wychodzę jednak, choć irytuję się z powodu niepotrzebnej straty czasu na sterczenie w kolejce. Przez chwilkę przysłuchuję się rozmowie męża nieobecnej pani doktor z elegancko ubraną kobietą w długich, brązowych włosach. Planują otworzenie restauracji. Przełykam ślinę i zaskoczona swoją odwagą proponuję upieczenie tarty z jabłkami, ot tak na początek, by zobaczyli, czy nadaje się do ich menu. Zdziwieni moja obecnością nie wiedzą, jak zareagować. Patrzą przez chwile na siebie. Czuję ich wahanie i lekkie rozbawienie podszyte ciekawością. Zgadzają się na moją propozycję. Budząc się, zdążę jeszcze uchwycić niewyraźną scenę, w której stoję przy rustykalnej kuchni, układając menu z tonem zawodowca...

... kolejny raz we śnie pracuję w restauracji, choć tym razem u kogoś, nie u siebie;)

4 komentarze:

  1. igatka2005@gmail.com napisz do mnie a ja rozjaśnię sprawę albumików- pozdrawiam

    Piękny sen :) Czy gotowanie coś znaczy? układanie menu?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja miałam propozycję pracy w restauracji, co prawda od koleżanki, więc nieobiektywnie, ale i tak się poczułam dumna.
    Kuchnia miała być oczywiście polska.
    Nie zgodziłam się, bo jeszcze bardziej niż gotować lubię uczyć.
    Odwieszam się po nowym roku
    Marzynia

    OdpowiedzUsuń
  3. śnić gotowanie - sukcesy w rożnych dziedzinach, spełnienie planów :)

    OdpowiedzUsuń