Obecność O. wspomaga przetrwanie soboty i niedzieli. Mam dla kogo krzątać się po kuchni, choć tylko do tego sprowadza się nasze wspólne weekendowanie. Mamy swoje miejsca. O. zajmuje krzesło pod oknem i stół. Moje jest za jego plecami, na wersalce pokrytej zielono-białym wełnianym kocem w kratę. Gdybym nie wchodziła do kuchni, nie widziałabym twarzy O. przez cały dzień, gdybym nie zagadnęła, nie usłyszałabym ani słowa. Tak spędzamy wszystkie wolne dni od pracy O. I popołudnia od poniedziałku do piątku. I wieczory po dwunastce O. Tak jak dzisiaj. O. podgląda życie internetowego Rocka, tym razem słucha jego rozmów z synem. Ściągając nową grę, oddaje monopol swej uwagi Makłowiczowi, potem pewnie Cejroskiemu albo agentom z CSI, którzy rozwiązują kolejną zagadkę, kiedy kładę się już spać.
Moje jest okno po prawej stronie i prośba o ściszenie kolejnych reklam, co umożliwia mi otworzenie buzi od czasu do czasu.
Zazdroszczę Rokiemu, spędza, nie wiedząc o tym, więcej czasu z O. niż ja.
A jutro jest niedziela.
Myślę, że pojadę na rower. Jak zwykle zostawiając O. jego komputerowemu życiu.
Tak... z czasem rozmawiamy coraz mniej i mniej. A potem zdziwienie, że o czymś nie wiedzą...
OdpowiedzUsuńRutyna zabija związek...
To i tak dobrze, że jeszcze się dziwią;)
UsuńPowiedziałabym, że i brak kontaktu, brak zainteresowania, brak podtrzymywania zainteresowania i kontaktu też zabija to, co w związku najlepsze.
Może napisz mu o tym? Tzn Rockowi? A maila wyślij z kopią do O.?
OdpowiedzUsuńOhohoho... To by było wariactwo...
UsuńŚciskam. :*
OdpowiedzUsuńMoże w końcu zabraknie netu?;)
akasza2
Dobrze by było;) mówię Ci Akaszko, że czasem mam ochotę powyrzucać im komputery, wyjąć baterie z komórek, mp3, mp4 i czego tam jeszcze, co ich ode mnie i życia odciąga;)
Usuń