Bo to naprawdę jest dziwne uczucie, kiedy własne dziecko pyta się przez telefon, jak ma zrobić szaszłyki dla siebie i swojej koleżanki albo kiedy wpada po kilku dniach niewidzenia, siada na wersalce i, ciesząc się bardzo machaniem psiego ogonka, interesuje się moim wolnym czasem. Albo kiedy, jak dziś, umawia się na niedzielny obiad u babci...
Niech te za oknem topole szumią... bo szumią kojąco...
A ja od kilku dni nie mogę nacieszyć się jakimś takim spokojem, który jest we mnie. Ostatnie kilka miesięcy mnie nie rozpieszczało, a tu taki spokój i jakaś taka pewność, że wszystko się poukłada i będzie już łatwiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Nawijko:))))
Witaj Słodka:) bez takich okresów spokoju można by oszaleć z niepewności i nadmiaru nieprzespanych nocy. Chociaż dłuższa taka chwilka w tym tańcu przeplatańcu... :)
OdpowiedzUsuń