piątek, 27 września 2013

Zwierzenia przyszłej optymistki


   Z książki o optymizmie zrobiłam jedynie test, potwierdzający moje wieloletnie przekonanie o swoim mrocznym usposobieniu;). Reszta stron zapisana równym maczkiem leży odłogiem i czeka na lepsze czasy, które z pewnością nadejdą.

   Zniechęcona zmaganiem się z brakiem swobody twórczej u swoich podopiecznych, których wyuczona bierność i paraliżująca niemoc zrobienia czegoś, wykraczającego poza ramy narzuconego im myślenia, doprowadziłaby dwudziestowieczną awangardę do powrotu na łono akademickiej sztuki - postanowiłam się nie poddawać i uświadomić sobie, jak dużo rzeczy przez te ostatnie trzy tygodnie zrobiliśmy, nawet zgodnie z podstawą programową. Okazało się, że powtórzyli o częściach mowy i zdania, nauczyli się mówić poprawnie, zachowując zasady normy wzorcowej, pisać listy do redakcji odnośnie błędów językowych i powczuwać się w rolę profesorów językoznawców, dowiedzieli się o kierunkach sztuki z dwudziestolecia międzywojennego, zapytani znienacka na schodach przed sklepikiem potrafili omówić dwie daty - 1918 i 1939, potworzyli kaligramy (większość niestety z Internetu), dadaistyczne poematy gazetowe, podyskutowali o roli prozaizmów w tekstach współczesnych raperów, twórców disco polo i popu, pomęczyli się przy "Mieszkańcach" Tuwima z moimi zadaniami testowymi i przygotowali rzetelnie do napisania na poniedziałek rozprawki pod pięknym tytułem: " Rozgłos, sława, skandal – czy te trzy słowa, ważne w dwudziestoleciu, mają równie duże znaczenie we współczesnym świecie? Uzasadnij swoją odpowiedź odpowiednimi argumentami i przykładami." 
   Uświadomienie sobie, że nie przebąblowaliśmy tych trzech tygodni, zajęło mi kilka minut i ewidentnie poprawiło nastrój. 

   Powoli również oswajam się ze swoim niepełnym jednak etatem, uczeniem jedynie w dwóch klasach, co daje 2 godziny dziennie spędzone w klasie na prowadzeniu lekcji, trzy tygodniowo na wspomaganiu w bardzo przyjemnej integracyjnej klasie (ileż niezmiernie ciekawych spostrzeżeń dostarczyły mi one na temat naszej pracy...), trzy tygodniowo nużącej z lekka rewalidacji i przyjemnych dwóch (w dziwny sposób rozliczanych, bo jako nadgodzin) indywidualnych z trzynastoletnim roztrzepanym bystrzakiem, lubiącym polski. 


   Muszę się z tym oswoić, bo mam mniej pracy. Wchodzę do szkoły o późnych godzinach, właściwie nie mam czasu o czymkolwiek porozmawiać, bo większość przerw dyżuruję, czuję, jak omijają aferki i plotki, nie mogę narzekać na nadmiar prac do sprawdzania czy braku czasu na przygotowanie się do lekcji. Po południu siedzę sobie spokojnie w domku, nawiązuję kontakty z następnym comeniusem, oglądam co leci i chłonę codzienną powolność. Chyba ostatnio nawet stwierdziłam do Osa, że nie mam co robić. We wtorek, czy tam w środę... Nie muszę biec na wywiadówkę, nie prowadzę telefonicznych rodzinnych terapii, nie wypełniam arkuszy, dzienników... Luz. Luzik. I dziwne uczucie. 

Jeszcze tylko niech odbędzie się wizyta w październiku zagranicznych gości i niech wszystko, co zaplanowane, wyjdzie tak jak trzeba. Jeszcze niech tylko minie październikowa akademia, którą niestety (nie cierpię) przygotowuję i będzie dobrze. I będzie można wybrać się spokojnie na spacer do nowo otwartego w naszym miasteczku (o dziwo) empiku i jysku.

 Plany feryjne rozkwitają jak fatamorgana, za każdym razem inne przybierając kształty. Od Maroka do nowej łazienki. Choć, jeśli dziś nie wygram w multi, pozostaniemy na etapie ciepła domowego kaloryfera w zimowe, lutowe wieczory. 

   S. wybrał do zdawania geografię, z której nic nie umie, ale lubi i szanuje nauczyciela; angielski - bo bardzo chciałby kiedyś coś komuś tłumaczyć, choć sam jeszcze nie wie co; i informatykę - bo ma wielu znajomych, którzy poszli na studia, do któych wcześniej nie zdradzali żadnego zamiłowania...

 Będzie ciekawie, choć oczywiście trzymamy kciuki. Zwłaszcza za moje zarobki w przyszłym roku, bym mogła sprostać rodzącym się po osiemnastu latach edukacyjnym potrzebom własnego dziecka... 

5 komentarzy:

  1. O epigramacie i pierwszej damie Skamandra nie było? :)
    Przemiły wpis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest! Jest! troszkę słońca u Ciebie:)) Będzie coraz lepiej...
    Ferie powiadasz? a ja zastanawiam się jak rozłożyć te 47 dni urlopu, które w przyszłym roku będą nam dane na cały rok ( wakacje czy ferie i inne wolne, a może tylko wakacje?) Ech, dylematy:))
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Navijko.
    a jakie spostrzeżenia masz odnośnie wspomagających?
    A poza tym -cudne fotografie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. :) aaa, kaligram pamiętam, z głowy były a nie z internetu :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że u mnie nie są same przyjemne integracyjne klasy...
    Marzenia się spełniają..
    akasza2

    OdpowiedzUsuń